Maciej Zięba OP
Wykład III - Geneza kapitalizmu.


    W wykładzie pierwszym omawialiśmy stosunek Pisma Świętego do bogactwa i bogacenia się, w drugim - ewolucję nauczania społecznego dotyczącego rzeczywistoci ekonomicznej. Teraz pójdźmy dalej i zastanówmy się nad światem, w którym żyjemy. Spróbujmy wyjść poza nasz czas i dostrzec, że to co na pierwszy rzut oka wydaje się oczywiste, wcale takie nie jest - będę chciał dzisiaj to w skrócie pokazać.

    A zatem jest jak jest, żyjemy sobie w takim świecie, w jakim żyjemy. Samochody jeżdżą, MTV na jednym kanale, Eurosport na innym, ekonomia rozwija się w szybszym lub wolniejszym tempie, WIG czy inne wskaźniki giełdowe wahają się i tak już się życie kręci. Ale czy tak musi być, czy tak było zawsze, na ile, dlaczego ten nasz świat jest taki - te pytania można zadawać mimo wszystko.

    Najważniejsze z nich dotyczy genezy ustroju polityczno-gospodarczego w którym żyjemy, kapitalizmu. Obiegowa opinia, podzielana przez wielu ludzi w Kościele i poza Kościołem, głosi dosyść zgodnie, że kiedy Kościół stracił kontrolę nad ekonomią w Oświeceniu, racjonalny egoizm i racjonalny rozum zajęły jego miejsce i dlatego nastąpiło tak duże przyspieszenie rozwoju ekonomicznego oraz tak wielki postęp cywilizacyjny w krajach zachodnich. Ten postęp jest niesłychany, to trzeba sobie powiedzieć. Nam się wszystko wydaje dosyść oczywiste, ale nie pamiętamy, że nadal 3 ludzkości żyje za dolara dziennie, czy tego typu strasznie nędzne pieniądze i to nie przez wyzysk, tylko dlatego, że większość ludzi właśnie tak żyje.

    Tak samo żyli ludzie w Europie przez setki lat, dopóki nagle nie objął ich gwałtowny rozwój. Jeżeli - to takie proste spostrzeżenie - porównamy rzeczywistość chłopa z okolic Augsburga w czasach przedrzymskich 200 lat przed Chrystusem i 1800 lat po Chrystusie, to ona się zmienia: on dysponuje lepszymi sprzętami, zna troszkę lepsze metody uprawy i tak dalej, ale w gruncie rzeczy ta różnica jest bardzo mała. Dalej żyją - a większość ludzi to chłopi w tym czasie - na granicy przetrwania, w skrajnej nędzy. A teraz porównajmy sobie życie tego chłopa w 1800 i 2000 roku, i widzimy przepaść, po prostu przepaść: obory pełne BMW i mercedesów, poczta e-mail, wakacje na Wyspach Kanaryjskich, i tak dalej i tak dalej. To po prostu jest inny świat.

    Populacja Europy w ciągu tych dwustu lat wzrosła dwunastokrotnie, podczas gdy wcześniej, w ciągu dwóch tysięcy lat, zaledwie trzykrotnie, do czego przyczyniały się zarazy, głody, i niedożywienie. W tym okresie średnia wieku wzrosła ponad dwukrotnie: 200 lat temu standardem w Europie był 35-letni wiek średni, wcześniej jeszcze poniżej trzydziestki. średnia długość życia wynosząca 70 lat nam się wydaje oczywistością, a wtedy 40-letni mężczyzna był już dosyść sędziwym człowiekiem (co dla mnie w tym momencie jest małą pociechą).

    Czas pracy w ciągu tych dwustu lat skrócił się dwukrotnie. Normą był 6- czy też 7-dniowy tydzień pracy, 14-godzinny dzień pracy i niewielka ilość czasu wolnego, która właciwe wystarczała tylko na sen. Obojętnie, czy mówimy o rolnictwie, czy jeszcze wcześniej manufakturach, a 200 lat temu - fabrykach. Jeli chodzi o realne płace, w porównaniu z tymi dzisiejszymi dał się natomiast odnotować 17-krotny wzrost. Mamy zatem gigantyczną zmianę, uczestnictwa w której nie jestemy do końca świadomi. Często jest ona interpretowana tak jak mówię: oświecony rozum wyzwolił się z oków ciemnoty wiary i nastąpiło przyspieszenie. To zupełnie kłamliwa, zupełnie nieprawdziwa, ideologiczna wizja oświecenia, o czym będę za chwilę mówił.

    Po tym wstępie przechodzę do próby wyjanienia, skąd się wziął ten spektakularny, unikalny w dziejach ludzkości - porównując z innymi cywilizacjami - postęp, jaki dokonał się w Europie Zachodniej. Przecież stanowi ona raptem 7% łącznej powierzchni lądów i 2% całej powierzchni kuli ziemskiej. I to włanie ta Europa, a potem Stany Zjednoczone, dostały wielkiego przyspieszenia w rozwoju, chociaż wcale tak nie musiało być. Przecież przez wieki Europa - podobnie jak inne kultury - tkwiła w stagnacji. Dlaczego nagle taka zmiana, skąd to się wzięło, co się stało, dlaczego tak się stało - oto jest ważne pytanie.

    Głównym powodem jest unikalny stop kultury greckiej z kulturą żydowską, oczyszczoną, przetworzoną i twórczo zsyntetyzowaną przez chrzecijaństwo. To sprawiło, że na tej częci świata miało miejsce coś specyficznego, coś niezwykłego, co teraz ogarnia resztę świata, co w dużej mierze owocuje w innych częściach globu - niech daleki Wschód będzie takim przykładem.

    A zatem skąd wziął się kapitalizm? Zazwyczaj definiuje się go jako byt ekonomiczny zbudowany na dwóch filarach: wolnej wymianie i prywatnej własności; i coś w tym jest, ale stanowczo za mało. Bo tak naprawdę wolna wymiana jest normalną formą wymiany między ludźmi - kto lepiej produkuje buty, a kto lepiej produkuje koszule i dokonują zamiany. Podobnie prywatna własność, bardziej normalna niż własność komunalna, a zwłaszcza upaństwowiona. Jednak nie wszędzie, gdzie te dwa filary występowały, miało miejsce takie przyspieszenie, one nie są warunkiem koniecznym do jego zaistnienia.

    Pochodzenie słowa "kapitalizm" wskazuje na głowę. Chodziło o głowy kozie i baranie. Słowem kapital (pochodzącym od łacińskiego "caput, capitis" czyli głowa) nazywano pogłowie kóz i owiec we Włoszech. Jeśli właciciel miał dużo tych caputów baranich czy kozich, to miał duży kapital, stąd potem "kapitał", "kapitalizm" i wszelkie inne pochodne tego słowa. Ta definicja jest oczywiście słuszna, bo tak naprawdę kapitalizm jako taki wyróżniają wolna gospodarka i przedsiębiorczość. Używam tych słów dosyć umownie, podobnie zresztą jak Papież. Nie mam na myśli ideologii kapitalizmu, a ten system gospodarczy, który normalnie funkcjonuje i który ma te dwa filary w postaci wymiany i własności prywatnej oraz trzeci: ludzką kreatywność.

     Kapitalizm jest pierwszym systemem, który w sposób systematyczny, skoordynowany, konsekwentnie i kumulując pracuje na ludzkiej przedsiębiorczości, ludzkiej innowacyjności, systematyzuje je i wspiera. Kreatywność ludzka jest systematycznie koordynowana, prowadzona i umacniana. Inne systemy gospodarcze tego nie wprowadziły, a było to możliwe dzięki temu, że w Europie Zachodniej (z Polską na jej obrzeżu) i tylko w Europie Zachodniej mogła powstać i powstała nowoczesna nauka, po raz pierwszy w historii łącząca trzy ważne wymiary:
1. teoretyczny - bardzo rozbudowany u starożytnych Greków przy słabym wymiarze praktycznym,
2. praktyczny - z kolei silnie rozwinięty w starożytnych Chinach przy słabym wymiarze teoretycznym,
3. społeczny - pojawił się dopiero w cywilizacji zachodnioeuropejskiej, gdzie osiągnięcia nauki są uspołeczniane, stają się własnością szerokich kręgów społecznych.

     Aby to było możliwe, potrzeba kilku istotnych założeń dotyczących rzeczywistości i ludzkiego rozumu. Nam się one wydają szalenie oczywiste, bo my jestemy dziećmi tej kultury i od setek lat to, co było kiedy rewolucyjne, dla nas jest truizmami. W ogromnym skrócie pokażę, jaka pre-filozofia jest konieczna, aby możliwy był wybuch wolnorynkowej gospodarki i demokratycznej polityki. Zasadniczą podwalina jest rozwój naukowy: innowacyjność, przedsiębiorczość, twórczość i koordynacja, a u jego podłoża legła z kolei okrelona wizja teologiczna zawarta w chrześcijaństwie.

Na początek założenia dotyczące struktury rzeczywistości.
1. Rzeczywistość jest rozumna. Skoro mamy absolutnie rozumny plan rozumnego Stwórcy, a człowiek - prawo naturalne - partycypuje w tym planie, może za pomocą swojego rozumu odkrywać, jest w stanie pojmować. Taki opis życia jest stabilną konstrukcją - nie przejciową, nie mglistą, nie zmieniającą się w mgnieniu oka, nie chaotyczną. Założenie, że nasz rozum prowadzi korespondencję ze strukturą Wszechwiata jest niesłychanie mocnym założeniem.

2. Rzeczywistość daje się badać. Większość kultur uważała, że rzeczywistości badać się nie da, że człowiek nie wejdzie w korespondencję, nie odkryje prawdy. Na przykład w islamie twierdzono, że jeśli człowiek jakieś prawa odkryje, to znaczy, że próbuje ograniczać wszechmoc Bożą. W tradycji chrześcijańskiej - wręcz przeciwnie.

Ogromną furorę robi zdanie - w średniowieczu używane najczęciej i komentowane bez przerwy - z księgi Mądroci 11:20 "Omnia invencum et numero et pondere disposuisti" - "wszystko urządziłe według miary i liczby i wagi". Pomysł który przychodzi do głowy uczonym Odrodzenia, aby udowadniać wszystko za pomocą matematycznych wzorów, jest włanie pokłosiem tego stwierdzenia.

3. Rzeczywistoć jest przetwarzalna, daje się kształtować. Wiele kultur uważało, że lepiej ją zostawić, roztopić się w bóstwie, wieczności, tam dopiero będzie prawdziwe bytowanie, a tu na tym padole nie ma po co się angażować, to nie jest tak ważne. Wizja chrześcijańska podkreśla natomiast, że ta rzeczywistość, ta doczesność jest ważna, że ziemia jest ważna - skoro tu przyszedł Syn Boży, tutaj w tę rzeczywistość wkroczył. Jeszcze wcześniej za Bóg kazał ludziom kopać rów i nazywać rzeczy - obie te czynnoci są szalenie kreatywne. Kopanie rowu dla ludu pustyni jest pracą najważniejszą jaka może być, to nie bezmyślne, męczące wbijanie łopaty ale przedłużanie życia. I nazywanie rzeczywistości, pojęciowanie, właśnie "czyńcie sobie ziemię poddaną". Poddaną - nie oznacza brutalnie zdominowaną (co czasami człowiek robił), tylko "taką, której macie służyć". Nie metodą brutalnego wyzysku, ale włączenia w plan Boży, współtworzenia, współpracy - to jest ta wizja.

     Założenia, że rzeczywistość jest rozumna, że my możemy ją badać, że warto się w nią angażować wydają się nam oczywiste i banalne. W rzeczywistości wywarły one ogromny wpływ na myślenie żyjących w naszej erze.

     Kolejne założenie dotyczy czasu. W sposób nieuchronny - nie wiem, jak wszyscy tu obecni, ale ja na pewno - myślę o czasie liniowo: przed, po, minął kolejny dzień. Dla porównania, w kulturach afrykańskich ten czas się bardziej rozlewa. Europejczyk na przystanku wie, że autobus przyjedzie o określonej godzinie, czeka na tę godzinę, liczy, za ile czasu dotrze na miejsce, zastanawia się, czy zdąży, a mieszkaniec kultury afrykańskiej siedzi sobie i czeka aż autobus przyjedzie. Jeden dzień, trzy dni - kiedyś w końcu przyjedzie.
Wcale nie twierdzę, że lepsze jest to europejskie linowe mylenie o czasie, żadną miarą, w świetle najnowszych odkryć fizyki struktura czasu charakteryzuje się większą złożonocią; ono ma natomiast swoje konsekwencje.

     Linearna koncepcja czasu jest owocem dwóch teorii, psychologicznej i kosmologicznej.
Ta psychologiczna, bardzo popularna w antyku i w średniowieczu, zakładała stopniową degradację czasu. Według niej czas płynie po równi pochyłej, a z jego biegiem kondycja ludzkoci stopniowo się pogarsza. Ona jeszcze ciągle resztkami w nas tkwi. Ja to też coraz bardziej czuję, że za moich czasów to było, prawda, a teraz jest tylko gorzej, ta dzisiejsza młodzież, zdziczenie, przestępczość i tak dalej. Dawniej nie miałem takiego wrażenia, teraz z każdym rokiem się w nim utwierdzam. A ci co się teraz umiechają niech poczekają ze trzydzieci lat, kiedy sami będą mówić, słuchajcie, ten czas, 2000 rok, to był strasznie fajny, 2025 - będą dziksi, będzie gorzej, szkolnictwo będzie upadało, amoralnoć będzie już straszna. To siedzi w psychice ludzkiej, trzeba dodać, że coś oczywicie może w tym być.

     Druga z tych teorii, kosmologiczna, czyli teoria złotego wieku, była również bardzo rozpowszechniona w antyku i w średniowieczu. Według niej w najlepszym okresie dla ludzkości, wieku złotym, żyli najwięksi mędrcy, najpiękniejsze kobiety i najwaleczniejsi rycerze; w następnym wieku, wieku srebra, ci mędrcy jeszcze byli wybitni, kobiety jeszcze były bardzo piękne, rycerze jeszcze bardzo waleczni ale już nie tak, a w wieku brązu kobiety zeszpetniały, mędrcy już nie byli mądrzy a rycerze stali się tchórzliwi. Stąd też przez całe stulecia tak bardzo obowiązywały argumenty autorytetów, jeszcze Tomasz z Akwinu powoływał się na Arystotelesa. Dlatego też innowacyjnoć nie była w cenie, raczej konfirmowanie, że to już ktoś stwierdził, które często bywało twórcze. Taki sposób myślenia zarazem eliminował postęp i innowacyjność.

     Idea postępu - to, że w dziejach ludzkości następuje jakiś rozwój, przechodzenie z niższych stadiów w wyższe - zaczyna rodzić się u schyłku średniowiecza. Żeby jednak ta idea mogła się pojawić, konieczna była linearna koncepcja czasu, zapoczątkowana przez chrzecijaństwo, przez przyjście Chrystusa, które miało charakter jednorazowy, nie za cykliczny. Zmieniło ono całkowicie myślenie o naszej doczesności. Przyjście Chrystusa zaakcentowało także wagę jednostkowego ludzkiego życia i zastanej rzeczywistości. Skoro wkroczył w nią sam Bóg, ona musi być istotna. Intelektualnie otwierało to nowe horyzonty.

     Bardzo ważna jest też wizja człowieka, pewna antropologia, którą przynosi chrześcijaństwo - bez niej nie byłoby to możliwe, czym dzisiaj żyjemy.

     A więc po pierwsze - ideał ludzkiej wolności. Chrześcijaństwo jako religia radykalizuje ludzką wolność. Wcześniej ta wolność była ograniczona: nie istniało pojęcie wolności politycznej a władza święta i świecka zlewały się w każdej z kultur. Dopiero chrześcijaństwo przynosi ideę rozdzielenia Kościoła i państwa, pokazuje, że człowiek ma pewną autonomię w sferze politycznej i że ma też wolność wewnętrzną. Tradycje grecka, rzymska czy islamu tę wolność miały znacznie bardziej zdeterminowaną: kismet, ananke, fatum. Nawet w mitologii greckiej, jeśli bohater usiłuje uciec przed tym, co przeznaczyli mu bogowie to i tak ostatecznie, chcąc czy nie, dokładnie wypełnia ich wolę.

     Chrześcijaństwo wytrzymuje napięcie między wolną wolą a wszechmocą Bożą, która w innych kulturach niejednokrotnie okazywała się przygniatająca. Przynosi opowieść o wielkiej ludzkiej wolności, "ku wolności stworzył nas Chrystus", człowiek z natury jest wolny ponieważ został stworzony na obraz Boży, a autodeterminacja własnych czynów to podstawowa część naszego życia. Nie jestemy ani jakimiś sługami ("mam was przyjaciółmi"), ani robotami, ale mamy realną odpowiedzialność za nasze działania.

     Pojęcie grzechu jest tu kluczowe. Nie oznacza ono wykroczenia przeciwko Prawu zapisanemu w Księdze. To ja jestem sędzią, ja oceniam w moim sumieniu, które jest miarą wewnętrznego prawa, czy użyłem mojej wolności dobrze czy źle. Dlatego wspomniałem wczoraj o Soborze Lateranejskim IV w 1215 roku, który wprowadził obowiązek indywidualnej spowiedzi każdego chrześcijanina - dotąd ważniejsze grzechy były przez chrześcijan wyznawane przed całą społecznością. Od tamtej pory wszyscy ludzie zostali zobowiązani do zastanowienia się co pewien czas, czy dobrze korzystali ze swojej wolności, czy nie i zgłosić to kapłanowi, a tak naprawdę Chrystusowi, który działa w kapłanie. Ten Sobór stanowi: "cokolwiek czynisz wbrew sumieniu, prowadzi do piekła" i to jest fundamentalna zmiana w samoświadomoci człowieka, znosząca podziały społeczne i zmuszająca do autorefleksji.

     Pojęcie grzechu zakłada rozumność człowieka - jeżeli coś zrobiłem nierozumnie, nie zdając sobie pojęcia z możliwych konsekwencji, to jest zło a nie grzech. Zawinione czy nie zawinione - to prowadzi do rozumnej refleksji. Absolutnie rewolucyjny pomysł, który zmienia historię świata - właśnie rozumność człowieka.

     I co ważniejsze - dokonujące się w ten sposób zniesienie podziałów społecznych. Obowiązek spowiedzi dotyczy każdego człowieka, bez względu na jego pochodzenie i płeć, wbrew temu co dzieje się w świecie i jak wielkie są przepaści między ludźmi. Zresztą, już przyjście Chrystusa uczyniło ludzi równymi - bo On umarł za każdego z nas, więc choć różnimy się między sobą (nawet na tej sali) jestemy równi - i zburzyło mury między ludźmi, uczyniło obie częci ludzkości jednością. Każdy z nas lubi dzielić i dzieli na "swoich" i "obcych", i choć wobec tych drugich może być uprzejmy i dobry, to jednak solidarny czuje się tylko z tymi pierwszymi. Przykładem struktura świątyni żydowskiej: miejsce dla kapłanów, dla Żydów i dla niewiernych, odmienne przywileje każdej z tych grup. Takie podziały można też zaobserwować w innych kulturach. A tutaj Chrystus mówi: nie, każdy jest twoim bliźnim, nawet nieprzyjaciel, nawet wróg. Wszyscy jesteśmy w Chrystusie jedno. Ten uniwersalizm jest radykalnie trudny i ciągle jest dla nas nowością, co może zobrazować taka sytuacja, której byłem świadkiem.

     Konferencja w Mediolanie, dosyć wybitne grono polityków i ekonomistów, ja jako jedyny ksiądz pośród nich. Trwa dyskusja panelowa o sytuacji na Bliskim Wschodzie. Dwóch bardzo wysoko postawionych Arabów i przywódca jednej z żydowskich partii z Knesetu rozmawiają w trójkę. Panowie około sześćdziesiątki, podobnie wyglądający, mówiący podobnym angielskim (zapewne odebrali staranne wykształcenie w tych samych elitarnych szkołach za granicą), podobne garnitury. Jednak nie potrafią się porozumieć, nie potrafią dojść do wspólnych wniosków, gdy jedna ze stron wygłasza swoją tezę, druga odpowiada, "tak, ale..", na co reakcją jest "nie, bo..." i tak cały czas. W końcu któryś z dyplomatów nie wytrzymuje i przerywa:
- Panowie niech w końcu wprowadzą jakieś kategorie pojednania w waszym myśleniu, kategorie przebaczenia w waszej polityce, bo inaczej będziecie się wyrzynali cały czas i ta wojna się nigdy nie skończy, no chyba, że wszyscy się wymordujecie.
Na co Żyd odpowiada:
- Ale proszę pana, pan wymaga od nas, Żydów, i od muzułmanów, abyśmy się zachowywali jak chrześcijanie. A nawet oni mają z tym kłopoty.

     To prawda, mamy z tym kłopoty. Jednak bez normy Chrystusa, że każdy jest bliźnim, nawet wróg, trudno dojść do jakiegokolwiek porozumienia. Każdy z tych przedstawicieli świata arabskiego i przedstawicieli świata żydowskiego ma bardzo racjonalne przesłanki: przecież koleżanka jego córki albo jego córka była w dyskotece, chciała tańczyć, a zginęła podczas wybuchu bomby; przecież to sąsiadki niemowlę albo moje niemowlę zostało zastrzelone przez snajpera - takich rachunków jest milion i jak ja mam przebaczyć tak zwierzęcym zachowaniom, jak ja mam się jednać? Czy mam w ogóle przebaczać, jeli takie rzeczy się dzieją? Prawdziwe, ohydne, konkretne zbrodnie i krzywdy? Tego się nie da przekroczyć bez optyki: musicie przebaczać 77 razy, każdy jest twoim bliźnim, nawet nieprzyjaciel jest twoim bliźnim...

     Reasumując, to właśnie chrześcijaństwo otworzyło nam nowy sposób myślenia i nowe horyzonty, zadecydowało o kształcie naszej kultury, która wydała potem owoce w postaci doktryny praw człowieka i haseł "wolność, równość, braterstwo", która upowszechniła oświatę i kumulowała wiedzę, co przyczyniło się do niebywałego postępu naukowego. Z kolei postęp naukowy przyczynił się do rozwoju gospodarczego i narodzin nowego systemu ekonomiczno-politycznego: demokratycznego kapitalizmu.

w październiku 2002


[powrót]